Ostatnia niedziela u Michała
07 kwietnia 2019, 16:38
Budzę się późno, w ustach mam jeszcze smak wczorajszego porto, którego wypiliśmy dwie butelki w kuchni. Zawsze lubiłam siedzieć w kuchni.
Otwieram oczy z nadzieją, że nie uderzy mnie nagły ból głowy. Tym razem się udało. Oprócz lekkiego przytłumienia, nie czuję kaca. Ostatnio zwykle go nie miewam, co wyjątkowo mnie dziwi. Jestem w piżamie. Nie pamiętam, żebym ją zakładała w nocy. Za to przez umysł przelatują skrawki mętnych wspomnień sexu z Michałem. Czy to się naprawdę zdarzyło? Nie jestem pewna. Być może to był tylko sen... Mogę przecież go o to zapytać... Ale chyba nie mam odwagi. Nie, nie chodzi o Michała. Na tym, co on pomyśli, w ogóle mi nie zależy. Nie wiem, czy ja chcę mieć pewność. Łatwiej o tym zapomnieć.
To moja ostatnia niedziela u niego. We wtorek wyjeżdżam. To fascynujące, jak emocje mogą przeplatać. Sama nie wiem, czy czuję bardziej lęk, czy podniecenie i ekscytację. Coś się znowu kończy i coś zaczyna. Z Michałem pewnie już nie będę chciała nigdy się zobaczyć. Był tylko krótkim epizodem, jak wielu innych...
Myślałam dziś się spakować. Ale kiedy Michał wychodzi, idę do kuchni spalić lufkę.
I zakładam bloga... Jest we mnie tyle nieopowiedzianych historii, tyle myśli, które domagają się wypowiedzenia. Tyle niepokojów i wątpliwości. Może to jest początek przygody, którą będziesz chciał przeżyć ze mną?
Twoja... Li
Dodaj komentarz